Na samym początku chce zapewnić że powrócę do tematów które pominąłem i uzupełnię je z biegiem czasu.
Podróżowanie po przez Sądecczyznę to można powiedzieć rodzinna tradycja na jesień, w sumie związana z polską tradycją odwiedzania grobów na poczatku listopada. A dlaczego Sądecczyzna?? Bo na Sądecczyźnie podczas zaborów osiadł pradziadek Ignacy i tam urodziło się dziewięcioro jego dzieci, w tym mój dziadek. Głównym miejscem rodzinnym były Barcice pod Starym Sączem, kolejnym ważnym miejscem jest Żegiestów gdzie dziadek był zawiadowca stacyjki kolejowej i gdzie ożenił się z babcią. Dalsza historia to już inny kawałek kraju…
Coroczne wyprawy na jesieni w Sądecczyznę pozwoliły zobaczyć tą bajkowa krainę w niezwykłych kolorach jesieni, pozwoliła też zobaczyć jak zmienia się region. Wiele obiektów i miejsc podupada i niszczeje, a w inne rozkwitają i pięknieją.
Ale zacznijmy od poczatku drogi. Stary Sącz od zawsze piękny, właściwie niezmienny. Niska zabudowa i wąskie uliczki wyłożone tzw. kocimi łbami, niektóre uliczni w remoncie, żeby utrzymać to co piękne. Dalej Rytro z widokiem na Zamek pośród powoli złocących się czubów drzew, stacyjna kolejową i nowoczesnym mostem łukowym nad torami. W tym roku w Rytro już żegna dawna kostkę brukową na rzecz asfaltu, choć pewnie ta droga wytrzymała więcej niż ta co ją budują. Kolej na Piwniczną gdzie chyba zmieniło się najwięcej, powstał most na Słowację w stronę Mniszka, powstała też ścieżka rowerowa wiodąca nad umocnionym brzegiem Popradu. Później już przejazdem Wierchomla i standardowy widok z rampy załadowczej na stacyjkę kolejową. Ostatnim punktem jest Żegiestów, wioska która można powiedzieć że wyglądem urzekła by chyba każdego – cisza i spokój wioski położonej w dolince nad potokiem, z kościołem w dawnej cerkwi i niedużym cmentarzem położonym na górce. W Żegiestowie w ostatnim czasie zmieniło się chyba najwięcej, powstała kładka „przyjaźni” nad Popradem łącząca Żegiestów z Sulinem na Słowacji. Ukończono deptak z funduszy unijnych – o czym informują wielkie unijne tablice, domy dawnych domów uzdrowiskowych już prawie skończone (choć chyba znów prace wstrzymano). Na samej górze króluje dom uzdrowiskowy Zamek, kolejny Sanato i Warszawianka – choć miało się to stać potężnym centrum uzdrowiskowym i SPA to na razie chyba powoli dąży się do planu minimum aby wystartować. Dalej jest jeszcze zapomniana willa profesora Zina, ale ona to popada w ruinę. Niestety wraz z rozwojem dochodzi też do zapomnienia i powolnej degradacji wielu obiektów, w samym Żegiestowie to dawne stare zabudowania drewnianych domostw, pamiętających jeszcze ubiegłe wieki czy słynny Dom Zdrojowy projektu Adolfa Szyszko – Bohusza, o który teraz wojny toczą spadkobiercy i gmina która zapewne chciała by żeby taki obiekt był odnowiony i współtworzył część Żegiestowa – Zdroju jak to było początkiem ubiegłego wieku. Osobiście polecam odwiedzić Żegiestów i całą dolinę Popradu, teraz można spokojnie podróżować tam rowerami, niebawem pewnie też wzbogaci się oferta kolejowa – pewnie w przyszłe wakacje wybiorę się własnie na taki wakacyjny wyjazd rowerowy szlakami Sądecczyzny.
Niestety termin wyprawy przypadł na środek kampanii wyborczej do parlamentu, niestety nie mogę tego tematu pominąć i muszę opisać w tym wpisie jak to wybory niszczą przestrzeń publiczną, zabijając dobry smak i ogólnie widok tych na których przychodzi nam niestety głosować. Jadąc samochodem już od Mszany Dolnej przez Stary Sącz i dalsze miejscowości obrzydły mi twarze świdrujące swym wzrokiem z plakatów, dykt, bilbordów czy innych reklamowych cudów – twarze ludzi kandydujących na wybrańców narodu. Każdy wolny skrawek płotu, balkonu przy drodze czy skrzyżowaniu był oblepiony banerami, banery można było spotkać też w polu, na szczęście pustym inaczej pewnie nazwał bym to „kandydatem buszującym w zbożu”. Banery nie ominęły też deptaka w Żegiestowie i nieukończonych domów uzdrowiskowych. Do ciekawych form promocji mogę zaliczyć płyn do mycia naczyń czy obwoźne bilbordy. Cieszę się że wybory niebawem, bo potem to wszystko co „wyborcze” zniknie… wybrańcy w Warszawie też, aż do kolejnych wyborów.
Kto raz był w Żegiestowie,
ten tęskni nieustannie za jago ożywczym powietrzem,
za jego czarującym krajobrazem,
za jego zdumiewającymi widokami,
za jego szumiącymi zdrojami,
za jego cichym ustroniem, w którym się spokój duszy hartuje do zwycięskiej walki z wszelkimi moralnymi i fizycznymi cierpieniami …Józef Dietl, 1858